Dotarłeś dzisiaj do pracy na czas? Jeśli tak, to bardzo dobrze. Jeśli nie…. No właśnie! Każdemu z nas choć raz zdarzyło się spóźnić do pracy, z różnego powodu. Czasem są to korki, które trudno było przewidzieć, innym razem winowajcą była niepunktualna komunikacja miejska. Oto kilka innych, najczęstszych powodów spóźniania się do pracy: problemy z dzieckiem, które trzeba było zaprowadzić do żłobka/przedszkola/szkoły, zbyt długa kolejka w urzędzie, awaria samochodu lub po prostu… zbyt późna pobudka. Tak naprawdę ta lista jest dość długa. Bądźmy szczerzy: jeśli taka sytuacja ma miejsce tylko się raz na jakiś czas – a konkretniej: raz na kwartał lub rzadziej – szef zapewne przymknie na to oko, wszak wszyscy jesteśmy ludźmi. Ale co, kiedy spóźnianie się nie jest wyjątkiem, lecz nawykiem? Takie zachowanie może być traktowane nie tylko jako naruszenie regulaminu pracy i zasad panujących w firmie, ale przede wszystkim jako lekceważenie pracodawcy i obowiązków.
Zdecydowanie najwięcej spóźnialskich jest w dużych miastach, w których problemy z dotarciem do pracy na czas ma nawet co czwarty pracownik. Jeśli wydaje Ci się, że niezadowolony z tego faktu pracodawca przesadza, to masz rację: wydaje Ci się, czyli mówiąc inaczej – nie masz racji. Pracodawcy bardzo często ponoszą konkretne, niemałe koszty generowane przez osoby spóźniające się do pracy.
Chcemy też zwrócić uwagę na inny aspekt. Szef nie jest jedyną osobą niezadowoloną z tego, że ktoś notorycznie spóźnia się do pracy. Nieprzestrzeganie ustalonych godzin pracy jest po prostu przejawem lekceważenia współpracowników. Często słyszymy o sytuacjach, w których osoba pracująca w trybie zmianowym swoim spóźnieniem wymusza konieczność pozostania dłużej w pracy swojego zmiennika. Ale nie tylko wtedy narażamy się na negatywną ocenę koleżanek i kolegów z pracy. Częste, wręcz nawykowe spóźnianie się do pracy jest demonstracją tego, że czterdziestogodzinny tydzień pracy, na który się zgodziliśmy, podpisując umowę z pracodawcą, nie ma dla nas żadnego znaczenia. Trzeba się wtedy zastanowić, jaką wartość dla spóźnialskiego ma wynagrodzenie, które otrzymuje za ów pełny, czterdziestogodzinny tydzień pracy. Jeśli bowiem w ciągu miesiąca zbierze się kilka godzin spóźnienia, to czy chętnie zgodzimy się na niższą pensję?! A co ze współpracownikami, którzy przychodzą do pracy punktualnie? Czyż nasze notoryczne spóźnianie się nie jest drwiną z ich punktualności?
Czasem warto wykazać się odrobiną empatii wobec współpracowników. Jeśli matka dwójki dzieci w wieku przedszkolnym czy szkolnym jest w stanie przychodzić do pracy na czas, to jaka będzie Twoja wymówka, kiedy w poniedziałkowy poranek kolejny raz spóźnisz się do pracy? Oczywiście ktoś z Was może w tym miejscu powiedzieć: co mnie obchodzą inni! Jeśli tak właśnie pomyślałeś, to polecamy pomyśleć o zmianie pracy na taką, w której nie będziesz mieć styczności z innymi ludźmi.
Jeszcze ważna uwaga natury prawnej. Przestrzeganie ustalonego czasu pracy jest jednym z podstawowych obowiązków pracowniczych. Jeśli zatem ktoś notorycznie uchyla się od wypełniania tego obowiązku, spóźniając się do pracy (lub wychodząc przed czasem), pracodawca ma kilka instrumentów prawnych, wynikających z Kodeksu pracy, które mogą pomóc w zdyscyplinowaniu osoby spóźnialskiej. Należą do nich: kara porządkowa, potrącenie wynagrodzenia za czas nieświadczenia pracy, a nawet zwolnienie dyscyplinarne.
Mamy jednak nadzieję, że wystarczającym powodem, aby przestać spóźniać się do pracy będzie szacunek do współpracowników i poczucie odpowiedzialności. Warto być uczciwym wobec pracodawcy i współpracowników.